Odkąd mieszkam na Malcie, moje krótkie wypady zwykle były na Sycylię - bo blisko, tanio itd. Tym razem powiedziałam: dość, trzeba wybrać się gdzieś indziej. I tak decyzja padła na Barcelonę. Kupiłam bilety 30.05-3.06, zarezerwowałam noclegi w Dream Cube Hostel, nabyłam przewodnik i odliczałam dni do wyjazdu.
30.05 - dzień zero
Lot z Malty miał być o 14:05, a o 14:00 nadal czekaliśmy na boarding. W końcu wylecieliśmy o 14:20, ale za to do Girony przylecieliśmy 5 minut przed czasem, o 16:10 - Ryanair potrafi. Bilety na autobus Girona-Barcelona-Girona kupiłam online kilka dni przed wyjazdem na tej stronie: http://www.sagales.com/sale/index.php?idioma=3. Bilet jest imienny, wybiera się godzinę odjazdu i trzeba też podać numer telefonu, ID, kraj i e-mail. Płatność odbywa się kartą, a bilety przychodzą na maila - trzeba wydrukować wszystkie 4 strony, po dwie w każdą stronę (kierowca zabiera jedną z nich). W zasadzie nie jest to konieczne bo bilety łatwo można kupić na dworcu autobusowym przy lotnisku, a kolejki nie są jakieś zabójcze, ale chciałam mieć to z głowy. Na autobusach jest znaczek darmowego wifi, ale... działa tylko na dworcu
:D I tak zapakowałam się do autobusu, a godzina minęła całkiem szybko. Na Estacio del Nord wylądowałam o 17:45. Mój hostel znajdował się kawałek od centrum zatem musiałam użyć metra. Najbliższe to Arc de Triomf. W metrze kupiłam bilet T10, wsiadłam w czerwoną linię L1 i skierowałam się ku Placa Espana - tam przesiadłam się na zieloną linię L3 i dojechałam do Maria Cristina. Tam musiałam przesiąść się na tramwaj T1, T2 lub T3 i 3 przystanki dzieliły mnie od mojej destynacji. W końcu dotarłam do hostelu. Muszę przy okazji nadmienić iż 30.05 odbywał się lokalny mecz FC Barcelona v Athletic Club i wszędzie natykałam się na kibiców obu drużyn, szczególnie w metrze. Kibice Athletic Club wydobywali z siebie jakieś niezrozumiałe dla mnie okrzyki, a kibice FC Barcelony jedynie patrzyli na nich z politowaniem - jak się okazało, nie bez powodu bo Barcelona wygrała 3:1
:lol: Podobało mi się też to, że robili sobie razem zdjęcia
:mrgreen: Po zameldowaniu się w hostelu (gdzie recepcjonistką była Polka) udałam się coś zjeść. W okolicy hostelu było całkiem sporo knajpek, a ponieważ byłam straszliwie głodna to w końcu po prostu weszłam do jakiejś pizzerii. Pizza była OGROMNA, a kosztowała mnie €6 więc to nawet mniej niż na Malcie. Stamtąd postanowiłam wybrać się choć na chwilę na La Ramblę - zatem tramwajem pojechałam do Marii Cristiny, wsiadłam w zieloną linię metra L3 i wysiadłam praktycznie po środku La Rambli, na Liceu. Było już dość późno, ale deptak jest tak jasno oświetlony, że wydawało się, że to nadal dzień. A ludzi mnóstwo.
Spędziłam tam tylko chwilę bo następnego dnia czekał mnie długi dzień. Wróciłam więc do hostelu.
31.05 - dzień pierwszy
Tego dnia jako pierwszą miałam zaplanowaną wizytę w Sagrada Familia. Bilety, zgodnie z zaleceniami forum, kupiłam już przed wyjazdem na stronie bazyliki (http://www.sagradafamilia.org/en/tickets/). Zwiedzanie bazyliki + wjazd na jedną z wież kosztował mnie €19.50. Myślę, że raz w życiu wystarczy. Nie jestem pewna czy drugi raz wydałabym tyle kasy na wejście do kościoła, choć jest niesamowity. Oczywiście kolejki są kilometrowe, więc wcześniejsze kupno biletów jest zdecydowanie zalecane - kolejka do wejścia jest wtedy kilkuosobowa i nie stoi się więcej niż 5 minut. Dla informacji kupując bilety online trzeba wybrać konkretny dzień i godzinę wejścia. Jeśli chce się wjechać na wieżę to też trzeba wybrać konkretną godzinę.
Z hostelu miałam mieć bezpośredni autobus, ale okazało się, że tego ranka autobusy nie kursują (jedyne co udało mi się wydobyć od Hiszpanów to "competition, competition!"). Musiałam więc przejść spory kawałek do niebieskiej linii metra L5, którą dojechałam pod samą Sagradę.
Witraże robią świetne wrażenie i rzucają pięknymi kolorami
Widok na Barcelonę z wieży
Po wyjściu z Bazyliki przeszłam na Plac Gaudiego:
Kolejnym punktem programu miał być Park Guell. Popatrzyłam więc na mapę metra i uznałam, że mogę wsiąść w niebieską linię L5 i wysiąść tuż przy parku na przystanku El Carmel. Okazało się, że mapa swoje, a odległość swoje
;) no po prostu marsz do parku zajął mi kolejne 30 minut, a do tego weszłam od zupełnie innej strony niż powinnam - tzn od strony najzwyklejszego parku, skąd do atrakcji Gaudiego było jeszcze kawałek. Za to po drodze mogłam podziwiać panoramę Barcelony:
W końcu dotarłam do właściwej części parku. Miałam tu zarezerwowane wejście do części płatnej - bilety można kupić na https://www.parkguellonline.cat/ - ponownie trzeba wybrać konkretną godzinę. Bilety online kosztują €7.
Ta ściana sprawiła, że miałam wrażenie iż za chwilę się przewrócę.
Jaszczur
Chatki z piernika
Do środka nie wchodziłam. W parku spędziłam około godziny, a potem skierowałam się ku zielonej stacji metra Vallcarca (i to chyba jest najbliższa stacja dla Parku) i linią L3 dojechałam do stacji Diagonal na Passeig de Gracia, gdzie znajdują się dwa kolejne dzieła Gaudiego
Casa Mila
I Casa Battlo
Niestety słońce miałam po złej stronie i nie oświetlało budynku tak, jak powinno.
Na tej ulicy dopadł mnie głód. I w sumie miało się zastanawiałam nad tym gdzie tanio zjeść i siadłam tam, gdzie podawali paellę.
Nie był to najdroższy obiad w moim życiu, ale €17 (razem z winem) to w sumie całkiem sporo.
Jak już się posiliłam to skierowałam się ku La Rambli. Na Placa de Catalunya spotkałam takie rzeczy:
Pani miała ładną dupkę, więc zrobiłam jej zdjęcie
;)
Na La Rambli ponownie mnóstwo ludzi, naganiaczy restauracyjnych i innych sprzedawców rzeczy dziwnych.
A tak się zachęca by wejść do Muzeum Erotyki:
Dotarłam do kolumny Krzysia Kolumba (ktoś wie, co on właściwie pokazuje?)
Przeszłam się portem
A potem przeszłam ulicą Paral-lel do stacji Paral-lel, wsiadłam w metro jadące do kolejki na Montjuic, a potem w Funicular de Montjuic - bilet w obie strony kosztuje €11.50. Ja kupiłam w jedną, €7.80, bo potem chciałam zejść na nogach.
Castell de Montjuic
Do środka nie wchodziłam - gdzieś na forum wyczytałam, że raczej nie ma sensu.
Pokręciłam się po parku, a potem zeszłam ulicą (nie ma problemu z pieszym zejściem) i w końcu, a zajęło mi to prawie godzinę, dotarłam do Museu Naconal d'Art de Catalunya.
W tym miejscu odbywają się pokazy magicznej fontanny. Miałam szczęście bo był to ostatni dzień (od 31 marca do 30 października pokazy odbywają się od czwartku do niedzieli). Pokaz rozpoczął się o 21:00. W połączeniu z muzyką wygląda to naprawdę niesamowicie, więc jeśli ktoś z was będzie w Barcelonie w podobnych dniach to polecam, szczególnie, że atrakcja jest darmowa.
Byłam już tak zmęczona, że zostałam tam tylko do 22, a potem skierowałam się ku hostelowi.
1.06 - dzień drugi
Ten dzień miałam rozpocząć wcześnie i jechać do Montserrat. Miałam, ale poprzedni tak mnie zmęczył, że po prostu nie byłam w stanie wstać. Udało mi się to dopiero o 11:30. Pociąg do Montserrat R5 odjeżdża ze stacji metra Espanya. Pociąg jeździ raz na godzinę więc polecam by dotrzeć na stację nieco wcześniej bo jest to jedna z większych stacji, a oznakowanie jest takie sobie. Tzn wszystkie linie metra da się znaleźć z łatwością, ale kolejkę podmiejską dość ciężko znaleźć. Zamiast oznakować ją, tak jak każde metro, to trzeba kierować się dziwacznym znaczkiem, który po prostu okazał się znaczkiem kolejki podmiejskiej (jeśli ktoś tego wcześniej nie sprawdzi, no to łatwo się zgubi). Łączony bilet na pociąg i kolejkę do Montserrat (Aeri lub rack railway) w obie strony kosztuje €29.30 i kupuje się go przed wejściem na peron kolejki podmiejskiej (na tym samym bilecie mamy jeszcze 5 przejazdów metrem). W tym miejscu trzeba też się zdecydować, którą kolejką chce się wjechać na górę i niestety nie może to być np Aeri w jedną, a rack railway w drugą stronę. Ja wybrałam rack railway i widoki były całkiem niezłe.
Gdy już dotarłam do Montserrat i posiliłam się kanapką zrobioną uprzednio w hostelu, poszłam zobaczyć kaplicę.
Niestety kolejka do Czarnej Madonny była kilometrowa, a ja miałam mało czasu więc sobie odpuściłam i wybrałam się na jedno z wzniesień - już sama nie pamiętam które, ale bilet kosztował €9 w obie strony. Ponieważ, jak już wspomniałam, z domu wyjechałam późno, a na Montserrat dotarłam dopiero o 15:30, to nie miałam wystarczająco dużo czasu by dojść którymkolwiek szlakiem do końca. Tu zdecydowanie warto wybrać się rano by mieć cały dzień na chodzenie.
Mimo, że tak dużo ludzi jedzie do Montserrat to, dzięki temu, że jest tyle szlaków do wyboru, nie spotyka się ich zbyt często na swojej drodze. To powoduje, że można kontemplować przyrodę i widoki w zupełnym spokoju. O 17:30 zjechałam kolejką, wsiadłam w rack railway, a potem w pociąg powrotny do Barcelony.
2.06 - dzień trzeci
To był właściwie ostatni dzień w Barcelonie i postanowiłam go wykorzystać na spokojnie, już nigdzie się nie spiesząc. Z hostelu wyszłam dopiero po 11:00 i skierowałam się ku Parkowi de la Ciutadella (z hostelu tramwajem do Maria Cristina, potem zielona linia metra L3 do Passeig de Gracia i tam przesiadka na żółtą linię metra L4 do przystanku Ciutadella). Postanowiłam najpierw pójść zobaczyć plażę Barceloneta.
Pogoda sprzyjała opalaniu i kąpielom. Przy plaży jest ciąg restauracji, ale ceny mnie odstraszyły.
Promenada przy plaży
Stamtąd skierowałam się do parku, ale okazało się (znowu), że wejście jest od innej strony. Ale nic to, wejście do parku znalazłam.
Na tym stawiku można sobie popływać łódkami.
Z parku wyszłam od strony Łuku Triumfalnego.
Co ciekawe, łuk nie ma znaczenia historycznego, a został postanowiony z powodów estetycznych. Stamtąd skręciłam w lewo w Ronda de Sant Pere by dojść ponownie do Passeig de Gracia gdzie wcześniej widziałam restaurację typu "jedz ile chcesz" - nazwy nie pamiętam, znajduje się tuż przy rondzie z fontanną idąc do Placa de Catalunya. Obiad kosztował mnie €11 a do wyboru było mnóstwo sałatek, mięsa, ryb, owoców morza, sushi, do tego deser i picie do wyboru.
Stamtąd wybrałam się na Sangriję. Niestety nie było dobrym pomysłem by napić się jej na La Rambli bo kosztowała mnie €9
:shock:
No ale nic, raz się żyje.
Z La Rambli pojechałam do Hostelu by się spakować bo następnego dnia trzeba było opuścić Barcelonę.
3.06 - the end
No niestety. Koniec przyszedł szybko. W życiu nie byłam tak zmęczona jak po tej wycieczce. Mimo używania metra i tramwajów, Barcelona wymaga dużo chodzenia.
Podsumowując - polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Nie udało mi się dotrzeć na Tibidabo, nie byłam też w Gotyckiej dzielnicy. Następnym razem!
Poza tym jestem pod niesamowitym wrażeniem czystości miasta. Ponad to autobus Girona-Barcelona, wszystkie tramwaje, metro, kolejka podmiejska odjeżdżają o czasie, nie spóźniają się w ogóle. Może to dziwne, że to dla mnie takie niezwykłe, ale kto był na Malcie, ten wie o co mi chodzi
;)
Raczej Algierię...Ciekawi mnie jedno - skoro kupiłaś bilet na Montserrat za 29.30euro to dlaczego jeszcze kupowałaś bilet za 9euro żeby wjechać na Sant Joan? Przecież to jest w cenie
Wintermute napisał:Ciekawi mnie jedno - skoro kupiłaś bilet na Montserrat za 29.30euro to dlaczego jeszcze kupowałaś bilet za 9euro żeby wjechać na Sant Joan? Przecież to jest w cenieO masz... To się wygłupiłam...
"wszystkie tramwaje, metro, kolejka podmiejska odjeżdżają o czasie, nie spóźniają się w ogóle."Ja mam inne doświadczenie. Korzystałem w zeszłym tygodniu z kolejki podmiejskiej 6 razy (R2 i R4) i opóźnienie było prawie za każdym razem. Najmniej 7 minut, raz 20 minut a raz ponad 30 minut ale ogólnie jest to bardzo wygodny środek lokomocji.
osobiście polecam wybrać się do parku guell przed otwarciem lub zaraz po zamknięciu kas biletowych, atrakcja wówczas jest darmowa. my byliśmy 15 minut przed otwarciem kas + wschód słońca nad barceloną;) nikt nas już potem nie przeganiał do kupna biletu i spokojnie się kręciliśmy. Nad plażą jest mega knajpka mega oblegana za menu del dia składającego się z zupy plus drugie danie plus deser plus butelka wina za 2 osoby zapłaciliśmy coś koło 11 euro, najedzeni po uszy ;) na forum w części z jedzeniem często się przewija ta knajpka. normalne ceny w menu sa dużo większeeeee
osobiście polecam wybrać się do parku guell przed otwarciem lub zaraz po zamknięciu kas biletowych, atrakcja wówczas jest darmowa. my byliśmy 15 minut przed otwarciem kas + wschód słońca nad barceloną;) nikt nas już potem nie przeganiał do kupna biletu i spokojnie się kręciliśmy. Nad plażą jest mega knajpka mega oblegana za menu del dia składającego się z zupy plus drugie danie plus deser plus butelka wina za 2 osoby zapłaciliśmy coś koło 11 euro, najedzeni po uszy
;) na forum w części z jedzeniem często się przewija ta knajpka. normalne ceny w menu sa dużo większeeeee
namteH napisał:Nie mówiąc o autobusach, które jeżdżą, jak im się podoba. Zresztą "jeżdżą" to powiedziane nieco na wyrost - one większość czasu spędzają stojąc na czerwonym świetle.może nie zwróciłeś uwagi ale autobusy w bcn nie maja precyzyjnego rozkłady jazdy(za wyjątkiem okresów gdy jeżdżą rzadko to wtedy mają podane godziny). zwykle jeżdżą co np 5 czy 10 minut.[/quote]Ależ mają (chyba że od mojej ostatniej wizyty się coś zmieniło), przynajmniej te, które jeżdżą rzadko (np. co 20, 22, 24, 25 minut), a jest ich sporo. Na przystanku wiszą rozkłady, na których są podane odjazdy z kluczowych miejsc na trasie. I co mnie właśnie rozwaliło, to że jak dwa lata temu mieszkałem na Poblenou, to autobus 6 ruszył z pętli o 21:38, a powinien 21:44. Ja rozumiem, że w połowie trasy rozkład jest orientacyjny, że korki w szczycie, ale żeby późnym wieczorem z pętli przed czasem?Oczywiście wyjaśnienie jest pewnie proste, zupełnie jak w Warszawie - to był poprzedni, albo jeszcze wcześniejszy.
namteH napisał:11 euro za 2 osoby?
:roll: a mówiąc moloch nie miałem na myśli brudny ale ogromny, klimatyczny jak szkolna stołówka.Jak ja byłem to było 11 Euro od osoby. I trzeba pytać o menu "del dia". Inaczej dostaniesz normalną kartę z dużo wyższymi cenami.
Kupiłam bilety 30.05-3.06, zarezerwowałam noclegi w Dream Cube Hostel, nabyłam przewodnik i odliczałam dni do wyjazdu.
30.05 - dzień zero
Lot z Malty miał być o 14:05, a o 14:00 nadal czekaliśmy na boarding. W końcu wylecieliśmy o 14:20, ale za to do Girony przylecieliśmy 5 minut przed czasem, o 16:10 - Ryanair potrafi. Bilety na autobus Girona-Barcelona-Girona kupiłam online kilka dni przed wyjazdem na tej stronie: http://www.sagales.com/sale/index.php?idioma=3. Bilet jest imienny, wybiera się godzinę odjazdu i trzeba też podać numer telefonu, ID, kraj i e-mail. Płatność odbywa się kartą, a bilety przychodzą na maila - trzeba wydrukować wszystkie 4 strony, po dwie w każdą stronę (kierowca zabiera jedną z nich). W zasadzie nie jest to konieczne bo bilety łatwo można kupić na dworcu autobusowym przy lotnisku, a kolejki nie są jakieś zabójcze, ale chciałam mieć to z głowy. Na autobusach jest znaczek darmowego wifi, ale... działa tylko na dworcu :D
I tak zapakowałam się do autobusu, a godzina minęła całkiem szybko. Na Estacio del Nord wylądowałam o 17:45. Mój hostel znajdował się kawałek od centrum zatem musiałam użyć metra. Najbliższe to Arc de Triomf. W metrze kupiłam bilet T10, wsiadłam w czerwoną linię L1 i skierowałam się ku Placa Espana - tam przesiadłam się na zieloną linię L3 i dojechałam do Maria Cristina. Tam musiałam przesiąść się na tramwaj T1, T2 lub T3 i 3 przystanki dzieliły mnie od mojej destynacji. W końcu dotarłam do hostelu. Muszę przy okazji nadmienić iż 30.05 odbywał się lokalny mecz FC Barcelona v Athletic Club i wszędzie natykałam się na kibiców obu drużyn, szczególnie w metrze. Kibice Athletic Club wydobywali z siebie jakieś niezrozumiałe dla mnie okrzyki, a kibice FC Barcelony jedynie patrzyli na nich z politowaniem - jak się okazało, nie bez powodu bo Barcelona wygrała 3:1 :lol: Podobało mi się też to, że robili sobie razem zdjęcia :mrgreen:
Po zameldowaniu się w hostelu (gdzie recepcjonistką była Polka) udałam się coś zjeść. W okolicy hostelu było całkiem sporo knajpek, a ponieważ byłam straszliwie głodna to w końcu po prostu weszłam do jakiejś pizzerii. Pizza była OGROMNA, a kosztowała mnie €6 więc to nawet mniej niż na Malcie. Stamtąd postanowiłam wybrać się choć na chwilę na La Ramblę - zatem tramwajem pojechałam do Marii Cristiny, wsiadłam w zieloną linię metra L3 i wysiadłam praktycznie po środku La Rambli, na Liceu. Było już dość późno, ale deptak jest tak jasno oświetlony, że wydawało się, że to nadal dzień. A ludzi mnóstwo.
Spędziłam tam tylko chwilę bo następnego dnia czekał mnie długi dzień. Wróciłam więc do hostelu.
31.05 - dzień pierwszy
Tego dnia jako pierwszą miałam zaplanowaną wizytę w Sagrada Familia. Bilety, zgodnie z zaleceniami forum, kupiłam już przed wyjazdem na stronie bazyliki (http://www.sagradafamilia.org/en/tickets/). Zwiedzanie bazyliki + wjazd na jedną z wież kosztował mnie €19.50. Myślę, że raz w życiu wystarczy. Nie jestem pewna czy drugi raz wydałabym tyle kasy na wejście do kościoła, choć jest niesamowity. Oczywiście kolejki są kilometrowe, więc wcześniejsze kupno biletów jest zdecydowanie zalecane - kolejka do wejścia jest wtedy kilkuosobowa i nie stoi się więcej niż 5 minut. Dla informacji kupując bilety online trzeba wybrać konkretny dzień i godzinę wejścia. Jeśli chce się wjechać na wieżę to też trzeba wybrać konkretną godzinę.
Z hostelu miałam mieć bezpośredni autobus, ale okazało się, że tego ranka autobusy nie kursują (jedyne co udało mi się wydobyć od Hiszpanów to "competition, competition!"). Musiałam więc przejść spory kawałek do niebieskiej linii metra L5, którą dojechałam pod samą Sagradę.
Witraże robią świetne wrażenie i rzucają pięknymi kolorami
Widok na Barcelonę z wieży
Po wyjściu z Bazyliki przeszłam na Plac Gaudiego:
Kolejnym punktem programu miał być Park Guell. Popatrzyłam więc na mapę metra i uznałam, że mogę wsiąść w niebieską linię L5 i wysiąść tuż przy parku na przystanku El Carmel. Okazało się, że mapa swoje, a odległość swoje ;) no po prostu marsz do parku zajął mi kolejne 30 minut, a do tego weszłam od zupełnie innej strony niż powinnam - tzn od strony najzwyklejszego parku, skąd do atrakcji Gaudiego było jeszcze kawałek. Za to po drodze mogłam podziwiać panoramę Barcelony:
W końcu dotarłam do właściwej części parku. Miałam tu zarezerwowane wejście do części płatnej - bilety można kupić na https://www.parkguellonline.cat/ - ponownie trzeba wybrać konkretną godzinę. Bilety online kosztują €7.
Ta ściana sprawiła, że miałam wrażenie iż za chwilę się przewrócę.
Jaszczur
Chatki z piernika
Do środka nie wchodziłam. W parku spędziłam około godziny, a potem skierowałam się ku zielonej stacji metra Vallcarca (i to chyba jest najbliższa stacja dla Parku) i linią L3 dojechałam do stacji Diagonal na Passeig de Gracia, gdzie znajdują się dwa kolejne dzieła Gaudiego
Casa Mila
I Casa Battlo
Niestety słońce miałam po złej stronie i nie oświetlało budynku tak, jak powinno.
Na tej ulicy dopadł mnie głód. I w sumie miało się zastanawiałam nad tym gdzie tanio zjeść i siadłam tam, gdzie podawali paellę.
Nie był to najdroższy obiad w moim życiu, ale €17 (razem z winem) to w sumie całkiem sporo.
Jak już się posiliłam to skierowałam się ku La Rambli. Na Placa de Catalunya spotkałam takie rzeczy:
Pani miała ładną dupkę, więc zrobiłam jej zdjęcie ;)
Na La Rambli ponownie mnóstwo ludzi, naganiaczy restauracyjnych i innych sprzedawców rzeczy dziwnych.
A tak się zachęca by wejść do Muzeum Erotyki:
Dotarłam do kolumny Krzysia Kolumba (ktoś wie, co on właściwie pokazuje?)
Przeszłam się portem
A potem przeszłam ulicą Paral-lel do stacji Paral-lel, wsiadłam w metro jadące do kolejki na Montjuic, a potem w Funicular de Montjuic - bilet w obie strony kosztuje €11.50. Ja kupiłam w jedną, €7.80, bo potem chciałam zejść na nogach.
Castell de Montjuic
Do środka nie wchodziłam - gdzieś na forum wyczytałam, że raczej nie ma sensu.
Pokręciłam się po parku, a potem zeszłam ulicą (nie ma problemu z pieszym zejściem) i w końcu, a zajęło mi to prawie godzinę, dotarłam do Museu Naconal d'Art de Catalunya.
W tym miejscu odbywają się pokazy magicznej fontanny. Miałam szczęście bo był to ostatni dzień (od 31 marca do 30 października pokazy odbywają się od czwartku do niedzieli). Pokaz rozpoczął się o 21:00. W połączeniu z muzyką wygląda to naprawdę niesamowicie, więc jeśli ktoś z was będzie w Barcelonie w podobnych dniach to polecam, szczególnie, że atrakcja jest darmowa.
Byłam już tak zmęczona, że zostałam tam tylko do 22, a potem skierowałam się ku hostelowi.
1.06 - dzień drugi
Ten dzień miałam rozpocząć wcześnie i jechać do Montserrat. Miałam, ale poprzedni tak mnie zmęczył, że po prostu nie byłam w stanie wstać. Udało mi się to dopiero o 11:30. Pociąg do Montserrat R5 odjeżdża ze stacji metra Espanya. Pociąg jeździ raz na godzinę więc polecam by dotrzeć na stację nieco wcześniej bo jest to jedna z większych stacji, a oznakowanie jest takie sobie. Tzn wszystkie linie metra da się znaleźć z łatwością, ale kolejkę podmiejską dość ciężko znaleźć. Zamiast oznakować ją, tak jak każde metro, to trzeba kierować się dziwacznym znaczkiem, który po prostu okazał się znaczkiem kolejki podmiejskiej (jeśli ktoś tego wcześniej nie sprawdzi, no to łatwo się zgubi). Łączony bilet na pociąg i kolejkę do Montserrat (Aeri lub rack railway) w obie strony kosztuje €29.30 i kupuje się go przed wejściem na peron kolejki podmiejskiej (na tym samym bilecie mamy jeszcze 5 przejazdów metrem). W tym miejscu trzeba też się zdecydować, którą kolejką chce się wjechać na górę i niestety nie może to być np Aeri w jedną, a rack railway w drugą stronę. Ja wybrałam rack railway i widoki były całkiem niezłe.
Gdy już dotarłam do Montserrat i posiliłam się kanapką zrobioną uprzednio w hostelu, poszłam zobaczyć kaplicę.
Niestety kolejka do Czarnej Madonny była kilometrowa, a ja miałam mało czasu więc sobie odpuściłam i wybrałam się na jedno z wzniesień - już sama nie pamiętam które, ale bilet kosztował €9 w obie strony. Ponieważ, jak już wspomniałam, z domu wyjechałam późno, a na Montserrat dotarłam dopiero o 15:30, to nie miałam wystarczająco dużo czasu by dojść którymkolwiek szlakiem do końca. Tu zdecydowanie warto wybrać się rano by mieć cały dzień na chodzenie.
Mimo, że tak dużo ludzi jedzie do Montserrat to, dzięki temu, że jest tyle szlaków do wyboru, nie spotyka się ich zbyt często na swojej drodze. To powoduje, że można kontemplować przyrodę i widoki w zupełnym spokoju.
O 17:30 zjechałam kolejką, wsiadłam w rack railway, a potem w pociąg powrotny do Barcelony.
2.06 - dzień trzeci
To był właściwie ostatni dzień w Barcelonie i postanowiłam go wykorzystać na spokojnie, już nigdzie się nie spiesząc. Z hostelu wyszłam dopiero po 11:00 i skierowałam się ku Parkowi de la Ciutadella (z hostelu tramwajem do Maria Cristina, potem zielona linia metra L3 do Passeig de Gracia i tam przesiadka na żółtą linię metra L4 do przystanku Ciutadella). Postanowiłam najpierw pójść zobaczyć plażę Barceloneta.
Pogoda sprzyjała opalaniu i kąpielom. Przy plaży jest ciąg restauracji, ale ceny mnie odstraszyły.
Promenada przy plaży
Stamtąd skierowałam się do parku, ale okazało się (znowu), że wejście jest od innej strony. Ale nic to, wejście do parku znalazłam.
Na tym stawiku można sobie popływać łódkami.
Z parku wyszłam od strony Łuku Triumfalnego.
Co ciekawe, łuk nie ma znaczenia historycznego, a został postanowiony z powodów estetycznych. Stamtąd skręciłam w lewo w Ronda de Sant Pere by dojść ponownie do Passeig de Gracia gdzie wcześniej widziałam restaurację typu "jedz ile chcesz" - nazwy nie pamiętam, znajduje się tuż przy rondzie z fontanną idąc do Placa de Catalunya. Obiad kosztował mnie €11 a do wyboru było mnóstwo sałatek, mięsa, ryb, owoców morza, sushi, do tego deser i picie do wyboru.
Stamtąd wybrałam się na Sangriję. Niestety nie było dobrym pomysłem by napić się jej na La Rambli bo kosztowała mnie €9 :shock:
No ale nic, raz się żyje.
Z La Rambli pojechałam do Hostelu by się spakować bo następnego dnia trzeba było opuścić Barcelonę.
3.06 - the end
No niestety. Koniec przyszedł szybko. W życiu nie byłam tak zmęczona jak po tej wycieczce. Mimo używania metra i tramwajów, Barcelona wymaga dużo chodzenia.
Podsumowując - polecam, polecam i jeszcze raz polecam! Nie udało mi się dotrzeć na Tibidabo, nie byłam też w Gotyckiej dzielnicy. Następnym razem!
Poza tym jestem pod niesamowitym wrażeniem czystości miasta. Ponad to autobus Girona-Barcelona, wszystkie tramwaje, metro, kolejka podmiejska odjeżdżają o czasie, nie spóźniają się w ogóle. Może to dziwne, że to dla mnie takie niezwykłe, ale kto był na Malcie, ten wie o co mi chodzi ;)
Dziękuję za uwagę ;)